"...skrzynki pełne śledzia i sardynki"

Zrobiło się zbyt romantycznie na blogu, prawda? Zajmiemy się dzisiaj ciekawym, dość niszowym tematem, który może zupełnie nie obchodzić części moich Czytelników i Czytelniczek- ale może Wasza druga połówka jest zapalonym wędkarzem? Tematem dzisiejszej opowieści będą bowiem ryby i wszystko, co da się wyciągnąć na wędkę (i nie tylko!).
Jak często marynarze jedzą ryby i czy wędkowanie jest popularnym sposobem spędzania czasu? Czy istnieje niezawodny sposób połowów, i czy można łowić ryby... statkiem? Zapraszam do przeczytania kolejnej morskiej opowieści.

Wędkowanie na statku
Wędkowanie to całkiem popularna rozrywka w czasie postoju statku na redzie. Czasem zaprzęgany jest do tego profesjonalny sprzęt- echosonda. Jeśli tylko ta zamontowana na statku pokazuje ławice ryb.

Słowem wyjaśnienia- w czasie ruchu statku oczywiście wędkowanie nie jest zakazane. Można tak złowić tuńczyka lub marlina. Potrzeba do tego jednak ciężkiego sprzętu, czasem zastępowanego przez rozmaite, rzemieślnicze konstrukcje.

Połowy w czasie ruchu statku
Na taką wędkę raczej nie wyciągnie się dużej sztuki, ale na makrelę można liczyć; a nawet na małego tuńczyka.

Stary bosman i morze
Zapalony wędkarz i jego sprzęt na duże ryby- mocna linka nawinięta na windę cumowniczą. Da się ;)

Sieć rybacka
Sieć- samoróbka. Jedynym sukcesem jej użycia była... ośmiornica, którą znajdziecie niżej. Skusiła się- nie uwierzycie- na gotowane ziemniaki.

Z góry zaznaczę, szczególnie uprzedzając zapalonych wędkarzy-szowinistów; piszę głównie z wiedzy i doświadczenia mojego męża, a i nie mam zamiaru tworzyć profesjonalnego, nudnego dla laika, poradnika. Ja, owszem, wędkuję, zwłaszcza na statkach, ale bez większych sukcesów. Najlepiej poszło mi, kiedy po prostu "dostałam cynka", że pod nami przepływa ławica makreli i rzuciłam się do wędki, wyszarpanej mojemu przyszłemu mężowi. Udało mi się wtedy złowić całe trzy makrele i to na raz, na tzw. choinkę. Musicie wiedzieć, że makrele (jak i wiele innych morskich ryb) nie są najmądrzejsze i biorą na wszystko, co błyszczy, choćby miało niewiele wspólnego z jadalną przynętą- choćby folię aluminiową. Wynika to stąd, że żywią się mniejszymi, szybkimi i zwinnymi rybami, więc nie mają zbyt wiele czasu na zastanowienie, po dostrzeżeniu ofiary.

Złowione makrele
Makrele, biorące dosłownie dziesiątkami przy ujściu rzeki Humber u wybrzeży Anglii. (uwaga dla spostrzegawczych- sterówka to, dobrze pamiętacie, inna nazwa mostka; tutaj ktoś, nie wspomnę kto, pomylił "sterówkę" z "maszynką sterową", czyli pomieszczeniem pomp steru)

Zazwyczaj jednak moje "połowy" to były rybki wielkości dłoni, więc mimo usilnych prób nie mam się czym pochwalić. 

Potężny połów
Oto wynik jednej z moich wędkarskich przygód. Imponujący, prawda? Jednak mogłam być całkiem dumna- był to statek, który uchodził za pechowy pod względem połowów, miesiącami nie brało zupełnie nic... Stworzonko oczywiście wypuszczone ;)

W przeciwieństwie do mojego męża, który wędkować lubi i osiąga sukcesy; miewał on tak absurdalne pomysły, jak własna statkowa hodowla dżdżownic (oczywiście używanych na słodką, portową lub zatokową wodę). Takie dżdżownice nie przeżyją długo w słonej, oceanicznej wodzie- co więc pozostaje? Tzw. lugworms, czyli zmutowane morskie dżdżownice ;) Byłam bardzo zaskoczona, widząc je pierwszy raz. Ponieważ jednak ich hodowla byłaby uciążliwa na statku, na otwartym morzu wchodzą w grę rozmaite, czasem bardzo dziwne przynęty, jak boczek, ser, wątróbka, sztuczne wabiki czy małe ryby. Tak naprawdę łowi się na dosłownie wszystko, co uda się wynieść z prowiantury lub statkowej lodówki.
Na morzu obowiązują też wędkarskie zakazy, za łamanie których można zarobić niezły mandat. W niektórych portach połowy są całkowicie zabronione. Na morzu zakazane są natomiast nocne połowy przy pomocy silnego światła; niestety, z powodu... skuteczności tego sposobu. Na wodzie takie światło może także mylić się z lampami sygnałowymi i wprowadzać w błąd inne jednostki. Łowić w ten sposób mogą jednak statki rybackie, zwłaszcza poławiające kalmary- często, gdy są jeszcze za horyzontem, zauważa się najpierw silną łunę światła.

Na morzu zdarzają się jeszcze bardziej zapaleni wędkarze od mojego męża, których większość bagażu stanowią drogie sprzęty do połowów. Jednak nie zawsze zapewnia to sukces na morzu. Często jest to zajęcie dość nieprzewidywalne. Zdarza się pojedynczy węgorz wyciągnięty na plaster boczku, który tylko podrażnia apetyty wędkarzy- ponieważ często jest to jednorazowy sukces (oczywiście na rzekach zdarzają się obfitsze połowy węgorza, ale na tą opowieść przyjdzie kiedyś czas). Warto oczywiście próbować różnych sposobów- mąż jako metodę przynoszącą sukcesy chwali połowy na pociętą w kawałki, wcześniej złowioną makrelę, na Morzu Północnym. Można w ten sposób łowić dorsze czy czarniaki, a nawet rekiny śledziowe. 

Węgorz
Tej ryby nie trzeba nikomu przedstawiać- węgorz, uważany za rarytas.

Ryba kurek
Najdziwniejszy prezent, jaki dostałam, i to nie tylko na nocnej wachcie na kotwicy- kurek czerwony. Wypuszczony na wolność w stanie nienaruszonym ;)

Latająca ryba
A to latająca ryba, której nie udał się lot nad statkiem- o tym poniżej.

Powiem Wam ciekawostkę; niektóre statki łowią ryby zupełnie same, bez pomocy człowieka. Często można znaleźć na pokładzie latające ryby, zazwyczaj już wyschnięte, a czasem po silnym sztormie można też znaleźć te "normalne", pływające; najciekawszą jednak metodą połowu jest zaciągnięcie żywych ryb wraz z wodą balastową. Obecnie jednak, na fali coraz bardziej popularnej ekologii, zazwyczaj montuje się specjalne kosze odławiające większe, pływające organizmy i śmieci, a także specjalne systemy wyjaławiania i odkażania wody. Dużym problemem jest bowiem przenoszenie żywych organizmów wraz z wodami balastowymi po całym świecie. Statek, który wyładowywał ładunek np. w Meksyku i tam pobierał wodę balastową, mógłby ją wypompować dopiero w Europie. Jest to jedna z teorii pojawienia się na Bałtyku krabów wełnistorękich, a także ryby zwanej babką byczą, która jest obcym, silnie inwazyjnym gatunkiem. To z ryb tego gatunku produkuje się konserwę "Byczki w sosie pomidorowym"- jeśli nie znacie, poszukajcie w sklepie. W Polsce obowiązuje wręcz... zakaz wypuszczania złowionych babek.

Ryba babka
Okaz inwazyjnego gatunku babki.

Problem został zauważony już dawno temu- początkowo próbowano wprowadzić specjalne linie na mapie, określające długość geograficzną, na której należy dokonać wymiany wód balastowych. Jednak taka operacja, nie dość, że trudna i w niektórych warunkach pogodowych niemożliwa, była praktycznie niesprawdzalna- ciężko byłoby udowodnić, że dany statek nie zachował odpowiednich procedur i dowiózł egzotyczną wodę do portu przeznaczenia.

Filtr wody balastowej
Nowoczesny filtr wody balastowej

Reaktory UV
Tzw. reaktory UV do sterylizacji wody balastowej.

Jedną z cech, przez które lubię wędkowanie, jest to, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co znajdę po zwinięciu żyłki. Może to być kłąb glonów, może ryba, a może inne morskie stworzenie. Niestety, nadal nie udało mi się złowić butelki z dżinem, spełniającym życzenia... A i taką ze zwykłym ginem również nie pogardziłabym.

Ośmiornica
W mojej opinii najbardziej uroczy połów mojego męża- ośmiornica, ochrzczona Franciszkiem.

Krab
Trafić się może krab, niekoniecznie bez łapki ;)

Kalmar
Ten smutny kalmar to też zupełnie przypadkowy połów.

Rozgwiazda
Rozgwiazda z nakrętką dla skali

Żal byłoby zjeść, prawda? Okej, mi żal, a niejeden się po prostu brzydzi. Tak czy inaczej, takie stworzenia, nawet te "jadalne", zazwyczaj odzyskują wolność- znajdźcie statkowego kucharza, zdolnego do przyrządzenia ośmiornicy (wyłączając Filipińczyków, którzy jedzą dosłownie wszystko)...
Wracając do ryb, bardzo dobrze wspominam holenderskie porty; są one bardzo rybne, a godzina spędzona z wędką może zaowocować kilkunastoma fajnymi okazami, jak poniższe ostroboki- złowione także na tzw. choinkę.

Ostroboki
Ostroboki złowione w Rotterdamie- ich smak nie przypadł mi jednak do gustu, bardzo mocno wyczuwałam w nich posmak tranu.

Dzisiaj stworzyłam fotoreportaż zamiast opowieści ;) Kończąc, dodam, że według mnie warto poświęcić czas na wędkarstwo zarówno na morzu, jak i w rzekach czy jeziorach. Osoby, lubiące jeść ryby, szczerze namawiam- nic nie równa się ze smakiem samodzielnie złowionych okazów, których świeżości jesteście pewni. Pyszne są nie tylko smażone; fajnym przepisem na świeżą makrelę jest upieczenie jej w folii, przedtem nadziewając masłem, cytryną i czosnkiem. Podpowiem Wam też, że takie ryby "prosto z wody" smażą się bardzo dobrze nawet bez obtaczania w mące; nie przywierają i nie rozpadają się, a tłuszcz nie pryska.

A w kolejnych częściach cyklu dowiecie się, jak łowi się ryby profesjonalnie- czyli opowiem o statkach rybackich. 

Komentarze

Zapraszam na Instagram!

Popularne posty