Czy Akademia Morska to strata czasu?
Wszystko zaczęło się od momentu, w którym dowiedziałam się, że istnieją w Polsce szkoły morskie, technika i akademie (obecnie jedna z nich jest Uniwersytetem Morskim). Dziwne, że o całej ścieżce kariery musimy decydować mając kilkanaście lat, kiedy jeszcze tak mało wiemy i mamy tak mało doświadczenia, prawda? O wiele łatwiej byłoby podjąć dobrą decyzję mając wiedzę i praktykę, którą nabywa się w dorosłym życiu. Mało kto ma czas i pieniądze, by zmienić ścieżkę kariery, a wiele osób jest zawiedzionych swoim młodzieńczym wyborem. Osobiście nie jestem zawiedziona moim wyborem, który okazał się wspaniałą i ciekawą przygodą.
Ale jeśli ktoś z Was, Czytelnicy, chciałby rozpocząć przygodę z morzem
(nieważne, w jakim wieku) najpierw musiałby odpowiedzieć sobie na jedno
ważne pytanie- pokład czy maszyna?
Już wyjaśniam- na statku floty
handlowej są dwa główne działy, niezbędne dla bezpiecznej eksploatacji
statku- pokładowy i maszynowy. Pracę można znaleźć w każdym z nich.
Dział pokładowy zajmuje się:
- nawigacją, czyli bezpiecznym prowadzeniem statku po szlaku żeglugowym;
- załadunkiem i rozładunkiem statku;
- konserwacją wszelkich powierzchni- słona woda powoduje, że statek jest dosłownie zżerany przez rdzę- jest to bardzo duży problem, powodujący, że prace konserwacyjne praktycznie się nie kończą;
- manewrami statku w portach, czyli przymocowaniem statku do brzegu, a kiedy nadejdzie czas- jego uwolnieniem (cumowaniem i odcumowaniem);
- usuwaniem wszelkich awarii i zabezpieczaniem statku na wypadek sztormu lub innych zagrożeń;
- nadzorem przeciwpożarowym, nadzorem nad sprzętem ratunkowym, a nawet leczeniem załogantów;
- i najważniejsze- zatruwaniem życia członkom działu maszynowego.
Mewy na statku, leciały z nami dobre dwa tygodnie... |
A tu dzieło naszych skrzydlatych gości- bardzo ciężkie do czyszczenia! |
Ciężko pracujący marynarze :D |
Odśnieżanie- praca absolutnie konieczna! |
Dział maszynowy zaś:
- konserwuje, naprawia i dba o wszelki sprzęt maszynowy- silniki, agregaty, pompy, uruchamia i wyłącza (odstawia) silnik główny (to ten, który sprawia, że statek płynie);
- praktycznie cały dzień pracy spędza "w trzewiach" statku, głęboko pod pokładem;
- denerwuje swoim istnieniem dział pokładowy.
Silnik główny- najważniejszy "podopieczny" mechaników |
Mechanicy w pracy- każda maszyna ma "warsztat" do drobnych napraw |
Oba działy mają oczywiście wiele innych zadań, ale starałam się streścić te najważniejsze- w którymś momencie opiszę to wszystko dokładniej :)
Jak mogliście zauważyć wyżej, istnieje odwieczny konflikt między "maszyną"
a "pokładem"- każdy z nich uważa, że poradziłby sobie bez tego drugiego.
Nadal popularne są różne hasła bojowe ("Mechanik to wróg gorszy niż rdza!",
"Daj małpie kalkulator, a będzie nawigator") i wyzwiska, jak "smar" czy
"gwiazdojeb". Zdarzają się też mniej lub bardziej złośliwe wzajemne dowcipy
i "podkładanie świń".
Prawdą, do której jednak niechętnie się
przyznaję, jest to, że ani jeden, ani drugi dział nie poradziłby sobie na
statku sam.
Ja wybrałam dział pokładowy- moją subiektywną opinią jest to, że praca w
maszynie jest dla przeciętnej kobiety po prostu zbyt ciężka fizycznie.
Zdarzają się tam zadania i naprawy, gdzie potrzeba naprawdę sporo siły w
rękach. Do tego 8 godzin codziennej pracy spędzane jest w gorącej
atmosferze (nawet 40-45°C) i huku pracującego silnika- co prawda zawsze
dostępne są ochronne słuchawki, ale który mechanik ich używa ;)
Gwoli ścisłości muszę dodać, że są jeszcze dwa działy, choć nie na każdym statku- hotelowy oraz elektryczny. Działem hotelowym nazywany jest kucharz i steward, bądź stewardzi. Kucharz przygotowuje wszystkie posiłki dla załogi, a steward pełni rolę kelnera. Dział elektryczny natomiast, to najcichszy i najmniejszy dział, zaliczany często do maszynowego- zazwyczaj jedna osoba, zajmująca się rozwiązywaniem wszystkich problemów z elektryką na statku.
Powinniście zapamiętać, że statek morski może bardzo długo nie odwiedzać lądu. Moja podróż przez Ocean Spokojny, na statku o długości 229 metrów, przewożącym ładunki sypkie- zboża, nawozy (tzw. masowiec) trwała 40 dni. Do tego w portach często tworzą się kolejki- port rozładowuje towary wolniej, niż dopływają statki- i trzeba długo czekać na swoją kolej, stojąc na kotwicy na postojowisku, zwanym w morskim języku redą. Taki statek wraz z załogą musi być samowystarczalny- posiadać odpowiednią ilość paliwa, jedzenia, części zapasowych, środków higieny i piwa ;) Załoga zaś powinna sama umieć poradzić sobie z większością awarii i wypadków.
Wracając do tematu... (dygresje to moja specjalność!) Jeśli już zdecydujecie, który dział odpowiada Wam najbardziej, możecie:
- wyrobić podstawowe certyfikaty, świadectwo zdrowia oraz książeczkę żeglarską na własną rękę i zacząć szukać pracy od najniższego stanowiska- praktykant (kadet) pokładowy lub maszynowy, ewentualnie młodszy marynarz/młodszy motorzysta, a następnie powooooli piąć się po stanowiskach, aż do tego wymarzonego;
- dostać się do szkoły morskiej, co bardzo skraca drogę awansu. Szkoła dodatkowo udziela pomocy w załatwieniu dokumentów oraz pierwszych praktyk, dodatkowo nie ma konieczności osobnego, płatnego wyrabiania wielu certyfikatów i kończenia kursów, niezbędnych do pracy.
Obie drogi mają wady i zalety- w pierwszej z nich awans zajmuje bardzo dużo czasu, na późniejszym etapie trzeba także zdawać trudne i kosztowne państwowe egzaminy. Zaletą jest dokładne poznanie pracy na każdym stanowisku- często tacy ludzie, kiedy dojdą już do stanowiska, które da im pewną władzę, okazują się bardzo rozumnymi i dobrymi przełożonymi. Nie każdy też chce pracować jako oficer, wiele osób satysfakcjonuje praca na stanowiskach marynarskich.
Druga ze ścieżek daje dużo ułatwień na start, a także pozwala na szybkie zdobycie stanowiska oficerskiego. Niestety, często tacy oficerowie, tuż po szkole, nie mając pojęcia o pracy na niższych stanowiskach- bywają bucowaci, zadufani w sobie i przemądrzali :D
Dodam jeszcze jedno- jeśli ktoś wybiera Akademię, nie powinien mieć nadziei na to, że zostanie tam nauczony pracy marynarza. Kapitana za to- teoretycznie tak. Później okazuje się, że idąc na statek studenci nie wiedzą, jak zachować się w czasie manewrów ani jak obłożyć linę... Ma to zły wpływ także później, w pracy starszego oficera, którego jedyną praktyką "marynarską" jest rok pracy (w tym spora część statków szkoleniowych itp.). W jaki sposób taki oficer ma kontrolować pracę bosmana i marynarzy, skoro nie ma pojęcia o tym, jak powinna być zrobiona? A wbrew pozorom, praca na pokładzie wcale nie jest łatwa i nieskomplikowana.
Dla porównania- oprócz szkoleń i egzaminów, marynarze idący pierwszą ścieżką muszą posiadać 36 miesięcy praktyki, żeby móc wziąć udział w kursie oficerskim, kończącym się egzaminem i przyznaniem stanowiska oficera wachtowego- czyli mogącego samodzielnie nadzorować ruch statku. Studenci wyższych szkół morskich, aby móc zajmować to stanowisko, muszą posiadać zaledwie 12 miesięcy praktyki, dodatkowo są zwolnieni z państwowego egzaminu.
Jeśli po przeczytaniu tego artykułu nadal kusi Was morska przygoda, w następnym wpisie będę zniechęcać Was dalej :)
Przypisy i wyjaśnienia dla dociekliwych:
- na pewno są na świecie dziewczyny, które dają sobie świetnie radę w maszynie. Są to jednak podziwu godne wyjątki, a fakt pozostaje faktem- nawet normy pracy na morzu (tak, istnieją takie!) określają znacznie niższe limity dźwigania ciężarów dla kobiet niż dla mężczyzn. I nie, pensja przez to niższa nie jest ;)
- na rozmaitych statkach są jeszcze dodatkowe stanowiska i działy. Na wielkich statkach pasażerskich dział hotelowy może liczyć nawet kilkaset osób. Na statkach specjalistycznych, np. układających kable na dnie morskim, są dodatkowe stanowiska dla osób do obsługi skomplikowanego sprzętu. Zaś statki badawcze mają w załodze naukowców :) Jednak, ponieważ pracowałam we flocie handlowej, w opowieściach będę pisać o statkach towarowych;
- słowa zapisane kursywą to słowa typowo branżowe, używane na morzu. Jedną z trudności prowadzenia bloga na dość niszowy temat jest to, że dla mnie niektóre rzeczy wydają się oczywiste- dla osoby z zewnątrz jednak takie nie są. W razie niejasności bardzo proszę o komentarz, na pewno wyjaśnię ;) a może w którymś momencie umieszczę na stronie słownik slangu morskiego?
- jeśli ktoś na poważnie chce zniszcz... to znaczy zmienić swoje życie, wybierając karierę na morzu ;) polecam zapoznanie się z polskim rozporządzeniem, standaryzującym wyszkolenie i kwalifikacje członków załóg morskich: link Tylko dla wyjątkowo wytrwałych!
Komentarze
Prześlij komentarz
Miło mi, że chcesz wyrazić swoją opinię, zadać pytanie czy po prostu ponarzekać. Chciałabym, żeby tych opinii, jak najbardziej różnorodnych, było jak najwięcej. Na pytania na pewno odpowiem i ponarzekam chętnie razem z Tobą. Wyłączyłam weryfikację captcha, także nie martw się niepotrzebnymi utrudnieniami ;)